wtorek, 17 czerwca 2014

Młoda

Świnki morskie to zwierzęta stadne - o tym można przeczytać w każdym świnio-poradniku. Dlatego po około pół roku postanowiłam powiększyć rodzinkę. Ten sam sklep, to samo akwarium, tylko prosiaki nieco większe, bo około 4-miesięczne. Wstępnie wybrałam brązową rozetkę.
Przy doborze drugiego osobnika do tej samej klatki, nie mogło się obejść bez upewnienia co do płci nowego lokatora. Miły pan (również ten sam) powiedział mi, że z tego co pamięta to wszystkie obecne prosiaki są płci żeńskiej, ale dorzucił też, że na wszelki wypadek jeszcze to sprawdzi. Sprawdził. Okazało się, że jedyną samiczką z całej zgrai był mały, chudy, kościsty, gładkowłosy wypłosz z wyłupiastymi oczkami, który wyglądał jakby zaraz miał paść na zawał serca. Zadziałało wtedy to dziwne prawo świata, które obowiązuje wg mojej siostry buldożki francuskie i mopsy, "które są tak brzydkie, że aż urocze". W ten sposób Młoda dołączyła do rodziny.

Łączenie świniaków wyszło mi średnio, to muszę przyznać. Brakowało mi zdecydowanie neutralnego wybiegu. Stwierdziłam,
że w takim układzie zapewnię Młodej chociaż schronienie w kartoniku, gdyby Gruba okazałaby się dla niej zbyt natarczywa. Specjalnie wycięłam mały otwór, żeby ten Pulpet nie dał rady się do niego wcisnąć. Co z tego wyszło - widać na zdjęciu.

Prawdziwy neutralny grunt znalazł się po kupieniu kolejnej budy - porządnej metrowej klatki, na którą wydałam praktycznie całe ówczesne oszczędności. Prosiaki zostały rzucone na głęboką wodę i muszę przyznać, że Gruba dała Młodej na początku konkretną szkołę życia. Nie raz patrzyłam z przerażeniem na to, co wyprawia, jednak nigdy, ale to nigdy nie polała się ani jedna kropla krwi - żadnej ze stron. Terror psychiczny był za to na porządku dziennym.

Z perspektywy czasu, w kwestii łączenia, widzę popełnione przeze mnie błędy. Z drugiej strony, wydaje mi się, że nawet jeśli przebiegłoby ono inaczej, to kluczową kwestią w relacjach moich świniaków są ich charaktery, które prędzej czy później wyszłyby na wierzch; Grubej - rewolucjonistki, uważającej że świat należy do niej i Młodej - marzącej o tym, żeby świat trzymał się od niej przynajmniej na odległość dwóch metrów (najlepiej żeby przy okazji nie wykonywał też zbyt gwałtownych ruchów). Najważniejsze jest, że nauczyły się ze sobą współżyć, a teraz byłabym nawet skłonna powiedzieć, że nie mogłyby już żyć bez siebie. Jak doszły do tego poziomu relacji - o tym w kolejnym poście. Możecie mi jednak zaufać, że była to droga przez mękę.




1 komentarz:

  1. jejq jaki suodki blogasek.! świnki takie kjut.! causki kotq. :*

    OdpowiedzUsuń